czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 2

-To nienormalne-ciągnęła Joe gdy już znalazły się w pokoju.Każdy żle zareagował na wiadomość o ich wymuszanych celach.Joe i Lisa cały czas prawie krzyczały do siebie jakie to głupie dorzucając co jakiś czas jakiś komentarz o ich nowej Pani derektor.Mery siedziała cicho w swoich przemyśleniach nie odzywając się ani razu.
-Też mi zaszczyt-prychnęła Lisa wrzucając sweter do szafy-przecież to jak misja samobójcza.Mamy ZABIJAĆ żeby na koniec w podzięce UMRZEĆ.-znów prychnęła i opadła na łóżko.
-Coś trzeba z tym zrobić-Joe zaśmiała się nerwowo.
-Ale co?-spytała cicho Mery.Wszyscy na nią spojrzeli.Nie tylko dlatego ,że po raz pierwszy się odezwała ,ale też dlatego ,że trafiła w sedno.Trzeba coś z tym zrobić ,ale nikt nie wiedział co.

środa, 1 maja 2013

Rozdział 1

-Ja nie chce tam jechać nie rozumiecie!?-krzyknęła po raz kolejny to samo.Na nieszczęście już nikt jej nie słuchał.
-Mamo!Proszę...tato?-szepnęła błagalnym tonem ,na tyle głośno by ją usłyszeli.Jednak to dalej nie zainteresowało dwójki dorosłych siedzących z przodu samochodu.
Tak było już od paru godzin nieustannej podróży.Wszyscy byli już bardzo zmęczeni.Joe ciągłymi błaganiami ,a Megan i John udawaniem ,że córki nie słyszą.Zresztą takie sytuacje nie działy się po raz pierwszy.Błagania i ignorowania były na przykład gdy nikt z rodziny nie miał dla niej czasu.Oczywiście to nie byływtedy tak ważne sytuacje jak ta.Kiedyś były nawet błahe jak zapomnienie o jej urodzinach ,czy święta gdzie przy stole siedziała tylko ona i jej niania którą znała od zaledwo dwóch dni.Było mnóstwo takich samotnych chwil w życiu Joe.Jej rodzina zawsze tłumaczyła się pracą.Praca przechodzącą z pokolenia na pokolenie.Pracą na której szkolenie właśnie jechała.Niektórzy normalni ludzie mogli by marzyć by znależć się na jej miejscu chcąc przypływu emocji,adrenaliny.Chciała być na miejscu tych ludzi którzy mieli wybór.Choć i tak by żle wybrali.Oni mieli szanse.Jak ona marzyła by być normalna.Jechała z rodzicami drogim czarnym samochodem.Za oknem widziała te same drzewa pochylające się od wiatru,ciemne chmury,deszcz uderzający coraz szybciej ,jednak rytmicznie o szybę.Widziała to samo co normalni ludzie.Jednak jechała tym drogim czarnym samochodem w miejsce gdzie miała stracić resztki tego co tak bardzo pragnęła,o czym marzyła i co tak bardzo ceniła.Pomału oparła głowę o zimną szybę i szepnęła dość głośno by inni ją usłyszeli.
-Proszę was...-jej głos był spokojny jak zawsze.
-Nie-krzyknęła kobieta robiąc się powoli czerwona na twarzy-Joe pójście tam to największy zaszczyt jaki można sobie tylko wyobrazić.Nosisz nazwisko Hawms - Megan już otwierała usta by znów zacząć krzyczeć jednak jej mąż ją uprzedził.
-Witajcie w Spent -powiedział mężczyzna głosem pełnego zachwytu.Joe przeniosła szybko wzrok z matki zza okno.Na widok tego miejsca do którego tak nie chciała jechać ,albo nawet o nim słyszeć oczy jej się rozszerzyły.

Stała sama na przeciwko wielkiego budynku z szarej cegły.Na szczycie znajdował się czerwony dach.Było tam bardzo mało okien.Wokół niej szło mnóstwo ludzi którzy tak jak ona ciągneli za sobą ciężkie walizki.Joe stała tam zupełnie sama jej rodzice odjechali zasłaniając się pracą gdy tylko wyciągnęła tą czarną walizkę.Westchnęła ciężko i ruszyła w kierynku dużych drewnianych drzwi.Przy wejściu odrazu zaówarzyła większą grupkę ludzi wpatrujących się w rozpiske przydziałów do pokoji.Podeszła do niej powoli szukając swojego imienia i nazwiska.Jej sypialnia jak również dwójki jej współlokatorek znajdywała się na czwartym piętrze.Próbując wyminąć resztę uczniów.Po długim wdrapywaniu się po schodach wkońcu dotarła do pokoju
Ściany były koloru błękitno-kawowego.Beżowa pościel leżała na trzech łóżkach stojących w różnych kątach pokoju.Dwie dziewczyny siedzące na łóżkach żywo o czymś rozmawiały.Gdy Joe tylko weszła do pokoju od razu spojrzały na nią.
-Hej-powiedziała wysoka i szczupła dziewczyna o złotych bląd włosach i błękitnych oczach.Z jej twarzy ani na chwile nie zchodził przyjacielski uśmiech ,a w oczach nieprzestały iskrzeć radosne ogniki-będziesz tu mieszkać?-spytała.
-Chyba tak-odpowiedziała Joe i odłożyła walizkę przy jedynym wolnym łóżku ,stojącym przy dużym oknie.
-Super.Właśnie zastanawiałyśmy się kiedy przyjdziesz-powiedziała blondynka-ja jestem Lisa ,a to Mery-powiedziała i wskazała ręką na niską dziewczynę o rudych lokach do ramion z jasno zielonymi oczami.Miała bladą cere i delikatny uśmiech.
-Joe-powiedziała brunetka o orzechowych oczach i kremowej cerze.
-Wiesz może już chodzmy bo spużnimy się na apel na rozpoczęcie roku-mówiła Lisa wstając z łóżka.Reszta pszła w jej ślady.Idąc długimi korytarzami Joe dowiedziała się troche o tej szkole.Mniej więcej ,że na pierwszym piętrze znajdowała się sala wejściowa,stołówka i sala do wszystkich apeli i ogłoszeń do której właśnie szły.Na drugim piętrze były wszystkie klasy,biblioteka i pokoje nauczycieli.Na trzecim mieszkali chłopcy a na czwartym dziewczyny.
Zanim się obejrzały a już siedziały w dużej sali z brązowymi ścianami czekając na oficjalne rozpoczęcie roku szkolnego.Gdy po jakiś pięciu minutach na podjum weszła kobieta o srogich rysach twarzy,czarnych włosach i szarych tęczówkach wszystkie rozmowy na sali momentowo ucichły.
-Witam-odezwał się zimny głos-jestem derektorką tej szkoły.Wszyscy pewnie wiecie w jakim celu istnieje ta szkoła.Jednak moim obowiązkiem jest wam o tym przypomnić.To nie będzie zwykła szkoła do której chodziliście do tego czasu.Przebywanie tutaj to największy zaszczyt spadający z pokolenia na pokolenie.Dzięki nam normalni ludzie mogą żyć w całkowitej nieświadomości o drugim życiu.Żyją na świecie pięć istot.Ludzie,wampiry,wilkołaki,czarownice i my.Jesteśmy mieszaniną tych wszystkich istot.Nazywamy się Łowcami-w tym momęcie podniosła dumnie głowę-naszym zadaniem jest zniszczyć wszystkie stworzenia nadnaturalne.W tej szkole uczniowie są w trzech grupach wiekowych.Od piętnastu do osiemnastu lat.Czy sa jakieś pytania?
Wszyscy obecni zaczęli się nieśmiało rozglądać po sali w poszukiwaniu śmiałka.W jednej chwili jedna myśl zaatakowała Joe.Bez cienia nieśmiałości szybko podniosła rękę ,a gdy derektorka kiwnęła lekko głową w jej stronie powiedziała głośno.
-Mówi pani ,że wszystkie stworzenia nadnaturalne zginą-zaczęła-,ale skoro my też jesteśmy nadnaturalni to..-nagle derektorka jej przerwała.
-Zgadza się dlatego gdy nadejdzie odpowiedni czas,gdy resztę potworów zabijemy my sami zginiemy.

Witajcie

Hej!Chciałam was zaprosić do czytania mojego bloga-opowiadanie.Będzie z rodzaju fantasty.Mam nadzieje że będzie dobrze i was nim nie zanudze ;).Oczywiście będe dodawała posty jak najszypciej dam rade.To bez przeciągania zapraszam!